Znieważenie-chcę iść do sądu

dział poświęcony stosunkom cywilnoprawnym pomiędzy osobami fizycznymi i osobami prawnymi

Postprzez laporteki » So, 18 lut 2006, 22:47

Wiec tak: na policji zlozylam zeznania, zrobil to tez moj chlopak. Wczoraj sasiadka miala byc na policji wiec w poniedzialek dowiem sie jak ta sprawa sie skonczy. Przesluchujaca mnie policjantka powiedziala ze jesli sasiadka sie przyzna na policji- to dostanie mandat. Jesli sie nie przyzna- sprawa trafi do sadu grodzkiego.

Generalnie ta policjantka byla b.mila, sprawiala wrecz wrazenie jakby utozsamiala sie z moim problemem, jakby bylo jej mnie szkoda. Ale moze tak specjalnie policja robi, nie wiem.

Co do sprawy sadowej- dostalam dzis wezwanie na pierwsza sprawe-pojednawcza. Na 13 marca. Jak to bedzie wygladalo? Z tego co szukalam po necie informacji- juz na tej rozprawie pojednawczej (jesli sasiadka nie bedzie chciala kolejnej sprawy) sasiadka moze sie przyznac, mozna tez ustalic zadoscuczynienie. Jak to moze wygladac? Jak mam sie przygotować?
Na pewno wezme kopie pozwu zeby z nerwow nie zapomniec dat, poza tym wezme sobie tresc tego paragrafu no i definicje "zniewagi".

Ostatnio sasiadka bardzo przycichla. Kilka razy mijalam ja na schodach (byla z mezem) i nic, ani slowa do mnie nie powiedziala! Ale szlam tez z chlopakie, moze dlatego.
A moze zaczela sie bac, dostala wezwanie na policje, pewnie z sadu tez dostala pismo, zobaczymy.
laporteki
 

Postprzez Dredd » N, 19 lut 2006, 12:31

Co do sprawy sadowej- dostalam dzis wezwanie na pierwsza sprawe-pojednawcza.


Na tym etapie sprawa nie jest rozpoznawana merytorycznie. Sąd bada jedynie czy możłiwe jest pojednanie (pogodzenie się) stron. Jeśli do pojednania dojdzie to proces ulega umorzeniu, jeśli nie - wyznaczana jest rozprawa.

Możliwe jest by w ramach pojednania strony zawarły ugodę co do jakiegoś zadośćuczynienia (przeprosin, czy jakiegoś zadoścuczynienia pieniężnego). Ugoda taka powinna zostać ujęta w protokole sądowym i podlega egzekucji (art. 494 k.p.k.).
Dredd
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez laporteki » Pn, 20 lut 2006, 12:23

Dzwonilam na policje i dowiedzialam sie ze sasiadka nie przyznala sie do uzywania wulgaryzmow w miejscu publicznym.
Sprawa zostala wyslana do sadu grodzkiego.

Boje sie. Mimo tego ze to ja oddalam sprawe do sadu bo juz mam dosc tej sytuacji i to ja przekonalam chlopaka zeby zglosil incydent z sasiadka na policje (wykroczenie) to boje sie bardzo.

czy w sadzie grodzkim wystarcza zeznania moje i chlopaka jako swiadkow plus nagranie jako dowod posredni jak zachowuje sie sasiadka, plus jakis dokument z komendy ze inni sasiedzi wzywali policje na interwencje do sasiadki (halasy, awantury) wystarczy? Czy ja musze zadbac o te dowody interwencji policji czy sad o to poprosi?

prosze o odpowiedz..
laporteki
 

Postprzez Dredd » Pn, 20 lut 2006, 19:24

Czy ja musze zadbac o te dowody interwencji policji czy sad o to poprosi?


To zależy od konkretnej sytuacji w procesie.
Dredd
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez laporteki » Pn, 20 lut 2006, 21:05

Nie rozumiem :( Czy chodzi o to, ze jesli sad grodzki uzna ze wina sasiadki jest bezsporna to nie bedzie zadal dodatkowych dowodow a jesli uzna ze ma watpliwosci- wtedy bedzie chcial dodatkowych dokumentow? Przepraszam za milion pytan, ale chce mozliwie jak najlepiej sie przygotowac. Wiem ze oprocz dowodow trzeba znac procedury formalne zeby moc w pelni dochodzic swoich praw.
Czy moge postarac sie o dokumenty z policji lub od dzielnicowego- ze danego dnia sasiedzi wzywali policje do sasiadki, zeby udowodnic ze jest to osoba regularnie zaklocajaca spokoj? Czy zeby sad grodzki dopuscil takie dokumenty musze skladac formalny wniosek czy wystarczy jesli wezme je ze soba na rozprawe i ustnie to zglosze?
laporteki
 

Postprzez Dredd » Wt, 21 lut 2006, 18:14

Czy chodzi o to, ze jesli sad grodzki uzna ze wina sasiadki jest bezsporna to nie bedzie zadal dodatkowych dowodow a jesli uzna ze ma watpliwosci- wtedy bedzie chcial dodatkowych dokumentow?


Mniej więcej o to chodzi.

Czy moge postarac sie o dokumenty z policji lub od dzielnicowego- ze danego dnia sasiedzi wzywali policje do sasiadki, zeby udowodnic ze jest to osoba regularnie zaklocajaca spokoj? Czy zeby sad grodzki dopuscil takie dokumenty musze skladac formalny wniosek czy wystarczy jesli wezme je ze soba na rozprawe i ustnie to zglosze?


Jeśli masz, możesz wziąć i przedłożyć Sądowi na rozprawie z ustnym wnioskiem o przeprowadzenie z tego dowodu na okolicznośc postępowania sąsiadki. Jeśłi nie masz, możesz zwrócić się do Sądu by dokumenty takie sprowadził z policji (wskazując komisariat i sprawy o jakie Ci chodzi).
Wszystko to wówczas kiedy uznasz to za konieczne, bo być moze konieczne nie będzie.
Dredd
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez laporteki » Pt, 10 mar 2006, 11:39

Mam nadzieje ze nie macie mnie dosc z tymi pytaniami...

Teraz w poniedzialek mam to posiedzenie pojednawcze ale nie rozumiem innej rzeczy. Pisalam wczesniej ze chlopak zglosil sprawe sasiadki na policje (uzywanie wulgaryzmow w miejscu publicznym). Zostal przesluchany, ja takze.
Dostal z policji pismo ze sprawe skierowano do sadu grodzkiego i na podstawie art 26&1 kpow, ma 7 dni (od otrzymania pisma), zeby oswiadczyc chec dzialania jako oskarzyciel posilkowy.

Sprawdzilam w kpow i nie ma tam mowy o 7 dniach, tylko: "Pokrzywdzony moze do rozpoczecia przewodu sadowego oswiadczyc, ze bedzie dzialal obok oskarzyciela publicznego jako oskarzyciel posilkowy."
Policja sie pomylila?? Nie wiem tez dlaczego ja nie dostalam takiego pisma z policji, czy to oznacza ze sad nie wezwie mnie jako swiadka?

pozdrawiam
laporteki
 

Postprzez Dredd » Pt, 10 mar 2006, 18:27

Sprawdzilam w kpow i nie ma tam mowy o 7 dniach, tylko: "Pokrzywdzony moze do rozpoczecia przewodu sadowego oswiadczyc, ze bedzie dzialal obok oskarzyciela publicznego jako oskarzyciel posilkowy."
Policja sie pomylila??


Policja się nie pomyliła.

[kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia]
"Art. 26. § 1. O przesłaniu wniosku o ukaranie oskarżyciel publiczny zawiadamia ujawnionego pokrzywdzonego, wskazując sąd, do którego wniosek skierowano i pouczając
go o uprawnieniach, o których mowa w § 3.

(...)

§3. Pokrzywdzony może w terminie 7 dni od zawiadomienia, o którym mowa w § 1, oświadczyć, że będzie działać obok oskarżyciela publicznego jako oskarżyciel posiłkowy; po upływie tego terminu uprawnienie wygasa."


Nie wiem tez dlaczego ja nie dostalam takiego pisma z policji, czy to oznacza ze sad nie wezwie mnie jako swiadka?


Raczej znaczy, że nie jesteś w tamtym postępowaniu pokrzywdzoną.
Dredd
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez laporteki » Pn, 13 mar 2006, 21:36

Dzis bylo to posiedzenie pojednawcze...
w ogole strasznie stresujace bylo dla mnie juz siedzenie pod sala rozpraw jak obok siedziala sasiadka z mezem i jakas kobieta. Gadali glosno, smiali sie. Ale byl ze mna chlopak wiec sie trzymalam jakos.
Sedzina byla mloda kobieta, kolo 30-tki.

Na poczatku sedzina wytlumaczyla po co jest to posiedzenie pojednawcze, jak sie moze skonczyc itd i zapytala mnie czy chce sie pojednac z sasiadka. I od razu spojrzala na sasiadke i powiedziala ze moze najpierw niech ona sie wypowie.
Sasiadka zaczela gadac ze jest oburzona i obrazona moim pozwem, ze ją oczernilam w nim, twierdzac ze ona uzywa slow "k..a" w stosunku do mnie. W ogole zachowywala sie bardzo chaotycznie. Zaczela sie sprzeczac z sedzina bo nie chciala powiedziec czy chce sie ze mna pojednac tylko gadala ze to nie prawda ze ona przeklina. Chwile pozniej powiedziala ze ona jest starsza a ja mlodziutka, ze ona duzo przeszla w zyciu i zdarza sie jej w domu klnąć. Sedzina w koncu wychylila sie zza swojego stołu i troche podniesionym glosem powiedziala sasiadce zeby odpowiedziala na pytanie. Gdy sasiadka powiedziala ze nie moze sie pojednac bo ma jeszcze duzo do powiedzenia na moj temat, sedzina zaczela mowic jej zeby sie zastanowila bo w dowodach jest zlozone nagranie, poza tym jesli zostanie skazana to bedzie to miala w papierach. Ze kolejne spotkanie bedzie jak normalny proces karny, z przesluchaniami, dowodami. Ze moze zostac skazana, ale tez uniewinniona.
W koncu sie odezwalam, powiedzialam ze to na czym mi najbardziej zalezy to spokoj, zebym mogla bez strachu wyjsc z wlasnego domu, nic wiecej nie chce.
Sedzina powiedziala wtedy ze mozna tez isc do mediatora, zaczela tlumaczyc na czym to polega. Sasiadka chyba jak uslyszala ze jest nagranie to troche sie przestraszyla bo powiedziala ze zgadza sie na ta mediacje. I dodala ze "powinnam przeczytac regulamin bo o 2 w nocy u mnie sa halasy, ze sprowadzam facetow w nocy"- ja nie wiem co ona z tymi facetami. Nie wytrzymalam i sie poplalakalam, rece mi sie trzesly strasznie.

Gadala jeszcze ze moj chlopak ja napadl ale sedzina jej powiedziala ze to nie jest przedmiotem sprawy. No to sasiadka powiedziala ze w ostatnim zdaniu pozwu napisalam o zdarzeniu z chlopakiem (zrobilam to bo tylko wtedy Przemek byl swiadkiem zachowania sasiadki) ale sedzina powiedziala jej zeby mnie nie obarczala odpowiedzialnoscia za innych.

Tak na marginesie, skoro Przemek ją napadł to dlaczego nie zgłosiła tego na policję? Bo pewnie zapytaliby się ją czy Przemek rzucił się na nią ot tak, i musiałaby powiedzieć że chciała uderzyć go w twarz więc się zasłonił ręką. I nie napadł jej.

W sumie wszystko trwalo moze 15 minut ale bylam tak spieta ze patrzylam sie w okno ciagle i malo sie odzywalam. Glownie sasiadka sie klocila z sedzina. Ale w koncu zapytalam czy moge cos powiedziec i powiedzialam ze nie widze sensu tej mediacji bo sasiadka w ogole nie czuje sie winna, uwaza ze jestesmy w sadzie zebym to ja zrozumiala swoj blad a ja po tylu latach zasluguje przynajmniej na slowo "przepraszam". Bylo mi ciezko isc z tym do sadu ale zrobilam ten krok i nie moge sie wycofac.

No i sedzina to kazala zaprotokołować. Potem wyznaczyla kolejny termin na 14 kwietnia i powiedziała żeby stawili się moi świadkowie. Sąsiadka się wtrąciła że ona ma swoich świadków ale sędzina nie chciała żeby oni też byli na tej pierwszej sprawie. Ale sąsiadka się uparła i jej świadkowie też będą.
---

Staram się patrzeć na to logicznie- sprawa dotyczy tego że sąsiadka mnie znieważa. Ja muszę udowodnić że tak jest, sąsiadka powinna udowodnić że tak nie jest. Domyślam się że świadkowie sąsiadki powiedzą że jestem niemoralna bo mieszkam z chłopakiem bez ślubu, poza tym hałasuję itd. To bzdura ale chodzi mi o coś innego: nawet jeśli ona przedstawi świadków którzy potwierdzą słowa sąsiadki to chyba nie powinno to mieć znaczenia dla sedna sprawy.

Wiem że dużo napisałam. Z jednej strony ciągle się boję ale z drugiej, czuję że mam rację i szansę wygrać. Ale i tak się boję.
laporteki
 

Postprzez laporteki » Pn, 13 mar 2006, 21:47

Nie miesci mi sie w glowie taka hipokryzja. Dlaczego w mniemaniu niektorych (np sasiadki) ja jestem niemoralna i mozna mnie obrazac bo mieszkam bez slubu z facetem? Nie kradne, nie awanturuje sie, mieszkam z czlowiekiem ktorego kocham i ktory mnie kocha i szanuje, pracuję, skonczylam studia, jezu jestem normalna po prostu!
Moralne i społecznie akceptowalne jest jeśli małżeństwo się nienawidzi, jeśli się biją, wyzywają, jeśli są u nich wiecznie awantury ale mają papierek więc wszystko jest ok.
laporteki
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Prawo Cywilne

 


  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Wyświetlone
    Ostatni post

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości