przez laporteki » Cz, 2 lis 2006, 12:01
Hej, mam za soba kolejna rozprawe, nastepna ma byc za 2 tygodnie, podobno to juz bedzie ta ostatnia ale sadzac po tym ile mialo byc tych "ostatnich"..nie wiem :)
nie czytalam jeszcze dokumentow z ostatniej rozprawy, robie to zawsze kilka dni przed sprawa zeby sie nie stresowac potem 2 tygodnie
ALE
sedzina zapytala sie mnie, czy che uzupelnic moj pozew o jakis artykul 90 czy inny numer nie pamietam. Ale chodzi o "ciag zdarzen" ze ew. wyrok uwzglednialby wiecej niz jedno zdarzenie. W pozwie opisalam 4 konkretne zdarzenia, sasiadka potwierdzila najpierw jedno (nagranie), na ostatniej sprawie rowniez to grudniowe kiedy swiadkiem byl moj chlopak. Wczesniej przysiegala ze to nieprawda.
Poza tym sedzina odczytala mi pismo sasiadki gdzie prosi o pojednanie bo ja to wykancza psychicznie itd ale nie spodobalo mi sie to, ze w tym podaniu uzywala okreslenia "rzekomo obrazilam". Bo wychodzi z tego ze chce sie pojednac ale uwaza ze nie mam racji. A mi nie o to chodzi. Ona powinna zrozumiec ze obrazajac drugiego czlowieka, moze poniesc konsekwencje. Ja naprawde tak mysle, ta sprawa nie jest dla mnie kwestia "zemsty", raczej nauczki ze tak nie wolno postepowac. Sedzina nie zapytala sie mnie, czy chce sie pojednac.
Mialam okazje zadac kilka pytan sasiadce, min. zapytalam ja o to, czy uwaza ze ktokolwiek mialby prawo ublizac jej, jesli w nocy byla u niej w domu awantura. Czy w takiej sytuacji ktos ma prawo zwrocic jej uwage, czy ma prawo jej naublizac. Najpierw nie rozumiala pytania wiec musialam je zadac w dwoch czesciach. Odpowiedziala ze nikt w takiej sytuacji nie ma prawa jej nikt ublizac.
Podczas rozprawy sasiadka znowu "tracila nerwy", skarzyla sie ze ta sprawa ciagnie sie juz tyle czasu a ona ma kolejna sprawe w sadzie przez jej meza pijaka, ale nie powiedziala o co chodzi.
Na koniec sedzina zapytala czy zglaszamy jakis swiadkow. Nie zglaszalam, sasiadka tez nie, dlatego sedzina postanowila powolac na swiadkow z urzedu naszych najblizszych sasiadow. Nie wiem dlaczego.
Na koniec sasiadka potwtarzala ze cala ta rozprawa to dla niej jakas bajka- te slowa rowniez zostaly zaprotokolowane.
W kazdym razie od miesiaca nie mieszkam na tej ulicy. Kupilismy nowe mieszkanie i moje zycie tez stalo sie w pewnym sensie nowe. Moze to smiesznie brzmi ale na nowo ciesze sie tym ze wychodze z klatki i ide spokojnie przez blok, bez zadnego przemykania zeby czasem nie natknac sie na sasiadke. Wszystko jest inne, inaczej mi sie teraz spi, wychodzi i wraca do domu, jest po prostu wspaniale i w koncu czuje sie szczesliwa. Nawet ta sprawa w sadzie przestala mnie tak meczyc. Pewnie jak bede w sadzie to znowu bede zestresowana ale juz nie tak samo. Ja juz zyje swietami :)
Chcialam jeszcze dodac kilka slow komentarza do osoby ktora zastanawiala sie czy isc do sadu.
Z mojego doswiadczenia wyglada to tak, ze sprawa wg mnie niezbyt skomplikowana, ciagnie sie od marca. Gdyby nie pomoc ludzi z forum, to ze sama szukalam wielu informacji w necie i to ze caly czas mam silne wsparcie bliskich- nie dalabym sobie z tym rady. W sadzie trzeba byc przygotowanym, trzeba miec chociaz minimalna wiedze o tym jakie masz prawa, o odpowiednich paragrafach- raczej nie licz na to ze sad bedzie Cie prowadzil "za raczke". Trzeba samemu pilnowac nawet tego jak rozprawa przebiega.
pozdrawiam