Historia Dredda jest nietypowa, bo zwykle policjanci "zaniżają" kwalifikację czynu wówczas, kiedy nie złapali sprawców. Kiedy ich mają, chętnie podnoszą poprzeczkę sprawy, bo to dodaje im splendoru.
Sam spotkałem sytuację, kiedy sprawców nie złapano, a pokrzywdzonemu wytłumaczono następująco:
Więc jeden z nich pana uderzył, a drugi zabrał 100 zł?
Tak - odpowiedział pokrzywdzony.
To jeden odpowiadałby za naruszenie nietykalności cielesnej i to jest ścigane z oskarżenia prywatnego, a drugi za kradzież, ale przy takiej kwocie nastąpiło tylko wykroczenie. Więc sam pan widzi, że nie ma pan czego zgłosić.