przez yetta » Śr, 15 sie 2007, 20:20
Z zaciekawieniem wielkim, przeczytałam caly wątek... Czekając na konkluzję. Kajman jako obserwator i człowiek światły, wypowiedział się i teraz juz nic nie rozumiem:( Kto kogo obraził? Kto w tym wątku mial rację i jak sie do tego mają wypowiedzi kajmana. By było łatwiej ponizej cytuje obie...Wg mnie one się wykluczają wzajemnie
Pierwsza wypowidz kajmana:
obserwator
Witam serdecznie. jestem nowy na tym forum, tzn. stosunkowo rzadko na nie zaglądam, glownie z powodu braku czasu. Tym razem jednak nie moglem dospać i postanowilem, ot z zawodowej ciekawości, przyjrzeć się niektórym wpisom. Jakież bylo moje zdziwienie - rosnące dodam - kiedy począlem czytać wpisy Pana kier_as. Oto jawi nam się obraz znakomitego prawnika, oczywiście praktyka, nieprześcignionego w rozwiązywaniu kazusów, tych które przynosi nam życie i bardziej teoretycznych. Do tego, slowa krytyki pod adresem "starych" (proszę dobrze zrozumieć) "obywateli" niniejszego forum. Cale to, zachowanie przypomina mi moich studentów, którzy uważają się za orlów temidy, a jak już przypadnie im w udziale Klinika Prawa są wprost niedoścignieni. Mialem to szczęście, że zarówno w pracy naukowej, jak i w praktyce bylem, ale i jestem uczniem tzw. starej kadry, ludzi będących wychowankami profesora Wengerka, Policzkiewicza, czy Siedleckiego. I muszę przyznać, że przy ogromej ich wiedzy również tej praktycznej (trzeba bylo zabaczyć, jak jednego z nich z wielką uwagą sluchal SN w doborowym skladzie) bije z nich skromność i pokora wobec prawa, olbrzymia wprost pokora wobec prawa. I tej pokory wlaśnie życzę prawnikowi ukrywającemu się pod nazwą kier_as. z poważaniem
____________
Druga wypowiedz kajmana
znowu rano
Tak, pora wczesna Drogi Panie kier_as, ale ja prawie zawsze wstaje tak wcześnie, więc proszę jej nie obarczać winą za pisane przeze mnie slowa.
Gdzieś tam w glębi ducha cieszę się, że wywolalem dyskusję i pozwolę sobie zabrać glos ad vocem.
Tak, zgadzam się, że na wydzialach prawa polskich uniwersytetów uczy się w sposób nazwalbym "schematyczny". Typu, a teraz mi Pan powie co jest w art. 405 k.c., aby zaraz po wysluchaniu odpowiedzi studenta stwierdzić, że to slowo zostalo inaczej uzyte przez ustawodawcę...i 2.
A zatem uczymy prawa na pamięc bez jego zrozumienia. Ja mam inny styl i moze nieumiejętnie probowalem to powiedzieć między wierszami w swojej poprzedniej wypowiedzi. Opieram zajęcia na kazusach, konkretnym rozumieniu przepisu. Nawet na kolokwium można mieć kodeks po to, aby nie uczyć się go na pamięć. O potrzebie takiego sposobu nauczania przekonuje mnie co roku kazus z art. 412 k.c. Daje go studentom, którzy nie znają jeszcze pracy na kazusach (niestety). Nie będę go przytaczal w calości, podając jedynie końcówkę. Cytuje:"Policja zatrzymala samochód A i poiwedziala mu, że zgodnie z odpowiednimi przepisami k.c. nastąpi jego przepadek z mocy prawa". I co się okazuję? Studenci, którzy przy rozwiązywaniu tego kazusu mogą mieć kodeksy, pomimo wyraźnego wydawaloby się brzemienia przepisu zaczynającego się od slow "sąd może" przyznają w w/w kazusie rację policji. przyznam, że to jest doskonaly obraz tego, jak bardzo brakuje nauki rozumienia prawa i spoosbu korzystania z niego. Jednoczesnie muszę w ramach obrony powiedziec, że nie dlawię zadnych studentow wrecz przeciwnie wielu dając książki, czy wręcz szukając dla nich materialów. Chodzilo mi tylko o takich studentów, którzy są PEWNI tego, że już są wybitnymi prawnikami, a takich zapewne spotkal każdy z nas, który kończyl studia prawnicze.
Powiem jeszcze slowo o owej pokorze, bo chyba też zostalem zle zrozumiany. Chodzilo mi o pokorę wobec swojej wiedzy-przyklad tenże profesor uczący od 42 lat k.p.c. i będący od tyluż praktykiem przed przywolaniem przepisu w piśmie procesowym choćby tak powszechnego jak 189 k.p.c. zajrzy raz jeszcze do kodeksu.
A obecne prawo?spotkalem się ze sluszną opinią, że od lat tworzy się raczej regulaminy z wieloma niewiadomymi a nie ustawy. Tyle tylko, że mając konkretną sprawę zmuszeni jesteśmy przestrzegać tych przepisów. Mialem to szczęście, że w swojej praktyce prowadzilem dziesiątki spraw z bardzo odleglych od siebie dziedzin prawa, co pozwolilo mi na szersze spojrzenie na wspomnianą "regulaminowość". Problem-przynajmniej ja go tak widze - polega na tym, że sędziowie rzadko zaglębiają się w proponowaną przez nas interpretację przepisów choćby w oparciu o zasadę rozsądnego ustawodawcy. prędzej zajrzą do ustawy, zapytają kolegów, czasem otworzą jakiś komentarz i bach nasza interpretacja na nic się zdaje. Czasem też owo- nie boję się powiedzieć bzdurne prawa (choćby rozp. już nie obow. o jakości handlowej jaj kurzych) sluzy nam jednak do obrony klientów i wtedy nalezy zapomnieć o jego zdroworozsądkowym tlumaczeniu w interesie klienta.
Na koniec przepraszam jeśli ktokolwiek poczul się urazony moją wypowiedzią, nie to bylo moją intencją
pozdrawiam dredda, kier_as i kajmana
____________