Witajcie.
Wrociłem dziś z sądu jak zbity pies. Sąd karny rozpatrując sprawę wniosku o DPO interesowal się tylko czy podtrzymuję wniosek. Natomiast to czy czy moja wina jest bezsporna i czy w ogóle jest Pani sędzi nic a nic nie obchodziło. Przytaczała tylko bzdury z uzasadnienia U.S,że zostały naruszone warunki z ustawy vat o wcześniejszy zwrot. Nie chciała mnie słuchać, że kks posługuje się własnymi definicjami i że jest wykładnia doktrynalna. Uznała,ze komentarzy do kodeksu jest wiele a jak miałem wątpliwości co do swojej winy to powinienem nie zgodzic się na DPO i wtedy na rozprawie sąd na pewno uwzględniłby wspomniany komentarz. Na moje pytanie czy nie można tego samego zrobić w tym postępowaniu stwierdziła,że trudno się ze mna rozmawia. Straciła pewnośc siebie i zaczęła podnosić głos. Zrobiło się doprawdy niemiło. "To jest przyśpieszony zwrot. To przestępstwao " grzmiała. A na koniec kazała mi się jeszcze więcej pouczyć.
Myslałem,że sąd to powaga rozwaga, atu taki zawód. Rozczochrana i spocona sędzina, wpieniona poprzednia sprawą- z sali wyszło 5 młodocianych bandytów. Sory. Tak przynajmniej wyglądali i tak sądzę po bluzgach puszczanych w czasie oczekiwania na wyrok.
Już sam nie wiem co o tym wszytskim sądzić. Czy bić się dalej o niweinność czy poddać tej druzgocącej maszynie zwanej sprawiedliwością?
Co mi radzicie? Tym razem już na pewno żegna Was zbrodzień podatkowy i do tego taki niewyedukowany, co zniesmaczyło Panią sędzię. A może sędzinę. Przy okazji napiszcie jak się mówi na samicę sędziego.