Witam !
Chciałem opowiedzieć pewną historię, po usłyszeniu której poczułem się jak po przeczytaniu "czegoś z Kafki" ... Historia jest autentyczna, miałem dzisiaj część dokumentów w ręku, a bierze w niej udział TPSA, sąd, komornik, Pan X i Pani Y.
Pan X prowadził do roku 1996 działalność gospodarczą w formie spółki cywilnej z Panią Y. W siedzibie spółki mieli telefon, zarejestrowany na tę spółkę (jako spółka cywilna zawierali umowę z TPSA i tak dostawali faktury). W roku 1996 spółkę rozwiązali, dokonali wykreślenia działalności w ewidencji działalności, urzędzie statystycznym i urzędzie skarbowym. Opuścili też zajmowany dotychczas lokal, w którym znajdował się ich wspólny telefon. Każde z nich założyło działalność gospodarczą na własne nazwisko. Pan X podpisał z TPSA umowę o abonament telefoniczny i uzyskał (na swój wniosek) numer telefonu, który dotychczas miała spółka cywilna. Jest to jedyny "ślad", jaki w TPSA łączył Pana X z Panią Y.
Po dwóch latach od rozwiązania spółki Pani Y zawarła z TPSA nową umowę o abonament telefoniczny i uzyskała swój numer telefonu, całkowicie inny od numeru telefonu "byłej" spółki cywilnej. Za korzystanie z telefonu dostawała faktury, za które w pewnym momencie przestała płacić. TPSA przez jakiś czas pisała do niej pisma, a potem odłączyła telefon.
Ale na tym nie koniec ...
Otóż ktoś w TPSA wpadł na świetny pomysł i wystąpił do sądu z wnioskiem o wydanie nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym. Tyle tylko, że jako dłużnika TPSA wskazała Pana X, podając przy tym jako jego miejsce zamieszkania adres, pod którym mieszka i jest zameldowana Pani Y ! Dodam, że Pan X nigdy tam nie mieszkał, ani nie był tam zameldowany. Sąd wysłał do Pana X odpowiednie pisma procesowe, kierując je na adres zamieszkania Pani Y (w adresie umieszczano imię i nazwisko Pana X i adres zamieszkania Pani Y). Pani Y wszystkie te pisma odbierała, a na zwrotnym poświadczeniu odbioru podpisywała się swoim własnym imieniem i nazwiskiem. Sądowi wszystko się zgadzało, wydał więc nakaz zapłaty na Pana X. Umieścił w nim odpowiednie pouczenie o możliwości wniesienia sprzeciwu i wysłał to ... oczywiście na adres zamieszkania Pani Y :) Pani Y oczywiście pismo odebrała i znowu podpisała się swoim imieniem i nazwiskiem. Oczywiście żadnych pieniędzy nikomu nie zapłaciła, o niczym też Pana X nie informowała. Nakaz zapłaty został wydany w lipcu 2001 roku.
Kilka dni temu w firmie Pana X, mieszczącej się pod zupełnie innym adresem, zjawił się komornik, który okazał Panu X tytuł wykonawczy na kwotę ponad 8.000,-zł i zamierzał przystąpić do spisywania majątku Pana X. Pan X zdołał jakoś uzgodnić z komornikiem, że ten da mu parę dni na wyjaśnienie całej tej sprawy ...
Pan X poszedł więc najpierw spokojnie do sądu, który wydał nakaz zapłaty - z zamiarem wyjaśnienia oczywistej, według niego, pomyłki. Tam przemiła pani w sekretariacie powiedziała mu, że sąd nie jest już tą sprawą zainteresowany, gdyż już dawno minęły wszelkie terminy odwoławcze, orzeczenie sądu jest prawomocne, a ona osobiście nie jest Panu X w żaden sposób pomóc.
Pan X zadzwonił więc do TPSA - do miasta wojewódzkiego. Tam dowiedział się, że TPSA też nie jest w żadnym stopniu zainteresowana jego sprawą, gdyż ma prawomocny wyrok sądowy, nakazujący Panu X zapłatę ! To nie jest ich problem ! Na pytanie o nazwisko rozmówcy Pan X usłyszał, że to nie jego sprawa, a potem "dostał po uszach" rzucaną słuchawką ...
Gdybym nie widział dokumentów (wezwania do zapłaty, nakazu sądowego, itd.), to bym w to nie uwierzył ...
Tomek