Mam trochę nietypową sytuację z mieszkaniem. Spróbuję opisac w miarę krótko:
W 1974 roku moi rodzice założyli książeczkę mieszkaniową (miałam wtedy 3 lata) z myślą o mojej przyszłości. Dokonali pełnego wkładu mieszkaniowego i po drodze jeszcze inne opłaty były.
To były czasy komuny i okazało się , że nie mogą miec 2 mieszkan, więc muszą zreygnowac z tego starego bądź nowego. Rodzice poszli po poradę do prawnika, który wymyślił, że jedynym rozwiązaniem jest wziąc rozwód. No więc wzięli taki fikcyjny rozwód co nie obyło się bez kosztów i stresów. W między czasie urodził sie brat.
Ojciec zrzekł się tego nowego mieszkania na rzecz mojej mamy, ale okazało się teraz, że na 3 osoby nie przysługuje taka sama powierzchnia jak dla 4 osób.
" Na szczęscie" moj brat okazał się byc dzieckiem alergicznym, któremu należała się dodatkowa powierzchnia mieszkaniowa. Udało się uzyskac mieszkanie o powierzchni dla 4-osobowej rodziny
Przed moim ślubem którego wtedy nawet jeszcze nie planowałam, moja mama przepisała to mieszkanie w całości dla mnie, ale nadal było ono SPÓŁDZIELCZE LOKATORSKIE.
Potem był ślub i ok. 2 lata po ślubie wraz z byłym mężem wykupiliśmy to mieszkanie na własnośc od spółdzielni w 1997 roku, po umorzeniach za niewielkie wtedy dla nas pieniądze (ok. 7 tys). Obecnie to mieszkanie może byc warte ok 280 tys.
Teraz jesteśmy w trakcie podziału majątku, spółdzielnia wystawiła zaświadczenie że ja i mój były jesteśmy współwłascicielami tego mieszkania.
Problem jest w tym że mój były rości sobie ogromne prawa do tego mieszkania, nie biorąc pod uwagę faktu, że miał gdzie mieszkac dzięki MOIM rodzicom i nie musiał brac żadnego kredytu na zakup mieszkania, jak to zazwyczaj robią młode pary.
Dodam jeszcze że do podziału majątku nie wchodzi tylko mieszkanie lecz również są inne składniki, w których posiadaniu jest on i zaniża ich wartośc lub wcale nie przyznaje się do ich posiadania. Po prostu chce oszukac zarówno mnie jak i sąd.
Boli mnie to, że podchodzi do całej sprawy bardzo nieuczciwie i na niekorzyśc własnych dzieci, które są za mną.
Czy ktoś z was jest w stanie udzielic mi rady w jakiej częsci wartośc tego mieszkania należy się moim rodzicom a w jakiej częsci należy do naszego wspólnego podziału?
Bo faktem niezaprzeczlnym jest że moi rodzice też mają swój niemały udział w uzyskaniu tego mieszkania...
Czy są jakieś akty prawne regulujące takie sytuacje?
Bardzo proszę o opinie...