Czy kupic mieszkanie od A do Z a wykupic na własnośc to jest to samo?

hipoteka, spółdzielnie mieszkaniowe, lokale komunalne, lokatorzy, właściciele, wynajem nieruchomości, zakup nieruchomości, zameldowanie, użytkowanie wieczyste, czynsz, księgi wieczyste, zasiedzenie, działki budowlane a grunty rolne.

Czy kupic mieszkanie od A do Z a wykupic na własnośc to jest to samo?

Postprzez osska » Pn, 22 paź 2007, 17:34

Mam trochę nietypową sytuację z mieszkaniem. Spróbuję opisac w miarę krótko:
W 1974 roku moi rodzice założyli książeczkę mieszkaniową (miałam wtedy 3 lata) z myślą o mojej przyszłości. Dokonali pełnego wkładu mieszkaniowego i po drodze jeszcze inne opłaty były.
To były czasy komuny i okazało się , że nie mogą miec 2 mieszkan, więc muszą zreygnowac z tego starego bądź nowego. Rodzice poszli po poradę do prawnika, który wymyślił, że jedynym rozwiązaniem jest wziąc rozwód. No więc wzięli taki fikcyjny rozwód co nie obyło się bez kosztów i stresów. W między czasie urodził sie brat.
Ojciec zrzekł się tego nowego mieszkania na rzecz mojej mamy, ale okazało się teraz, że na 3 osoby nie przysługuje taka sama powierzchnia jak dla 4 osób.
" Na szczęscie" moj brat okazał się byc dzieckiem alergicznym, któremu należała się dodatkowa powierzchnia mieszkaniowa. Udało się uzyskac mieszkanie o powierzchni dla 4-osobowej rodziny
Przed moim ślubem którego wtedy nawet jeszcze nie planowałam, moja mama przepisała to mieszkanie w całości dla mnie, ale nadal było ono SPÓŁDZIELCZE LOKATORSKIE.
Potem był ślub i ok. 2 lata po ślubie wraz z byłym mężem wykupiliśmy to mieszkanie na własnośc od spółdzielni w 1997 roku, po umorzeniach za niewielkie wtedy dla nas pieniądze (ok. 7 tys). Obecnie to mieszkanie może byc warte ok 280 tys.
Teraz jesteśmy w trakcie podziału majątku, spółdzielnia wystawiła zaświadczenie że ja i mój były jesteśmy współwłascicielami tego mieszkania.
Problem jest w tym że mój były rości sobie ogromne prawa do tego mieszkania, nie biorąc pod uwagę faktu, że miał gdzie mieszkac dzięki MOIM rodzicom i nie musiał brac żadnego kredytu na zakup mieszkania, jak to zazwyczaj robią młode pary.
Dodam jeszcze że do podziału majątku nie wchodzi tylko mieszkanie lecz również są inne składniki, w których posiadaniu jest on i zaniża ich wartośc lub wcale nie przyznaje się do ich posiadania. Po prostu chce oszukac zarówno mnie jak i sąd.
Boli mnie to, że podchodzi do całej sprawy bardzo nieuczciwie i na niekorzyśc własnych dzieci, które są za mną.

Czy ktoś z was jest w stanie udzielic mi rady w jakiej częsci wartośc tego mieszkania należy się moim rodzicom a w jakiej częsci należy do naszego wspólnego podziału?
Bo faktem niezaprzeczlnym jest że moi rodzice też mają swój niemały udział w uzyskaniu tego mieszkania...

Czy są jakieś akty prawne regulujące takie sytuacje?

Bardzo proszę o opinie...
osska
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez Darek » Pn, 22 paź 2007, 18:12

Skoro piszesz:
Potem był ślub i ok. 2 lata po ślubie wraz z byłym mężem wykupiliśmy to mieszkanie na własnośc od spółdzielni w 1997 roku, po umorzeniach za niewielkie wtedy dla nas pieniądze (ok. 7 tys).

to nie rozumiem dlaczego chcesz "wykolegować" współwłaściciela. ;)
W braku odmiennych ustaleń domniemywa się, że udziały we współwłasności są równe.
Darek
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez kier_as » Pn, 22 paź 2007, 19:59

Aczkolwiek niesmialo, jednak nie do konca zgodze sie z Toba Darek. Wykup mieszkania jest z pewnoscia majatkiem wspolnym. Jednakze nie byla to wartosc mieszkania. Wydaje mi sie ze nalezaloby sprawdzic w spoldzielni jaki procent wartosci zostal wplacony i na tej podstawie okreslic udzialy w nim. Jakby nie bylo mieszkanie spoldzielcze lokatorskie jest i zawsze bylo jakas wartoscia, a z tego co zrozumialem zostalo ono wniesione do malzenstwa przez zone. Tak mi sie zdaje, moze sie myle bo wszystko co z komuna zwiazane jest calkiem pokrecone:)
kier_as
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez Darek » Pn, 22 paź 2007, 20:06

Aczkolwiek niesmialo, jednak nie do konca zgodze sie z Toba Darek.

Bardzo mnie to cieszy, inaczej nie byłoby żadnej dyskusji ;)
Jakby nie bylo mieszkanie spoldzielcze lokatorskie jest i zawsze bylo jakas wartoscia, a z tego co zrozumialem zostalo ono wniesione do malzenstwa przez zone. Tak mi sie zdaje, moze sie myle bo wszystko co z komuna zwiazane jest calkiem pokrecone:)

Problem polega na tym, że to prawo (spółdzielcze lokatorskie) jest niezbywalne...
Darek
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez kier_as » Pn, 22 paź 2007, 20:12

Jak to jest z tę niezbywalnością? Posiadalem takie mieszkanie 32m2 i zamieniłem za dopłatą na 49m2- tez lokatorskie. A wiec ? Niezbywalne ale zamienne? Mieszkania były w innych spółdzielniach a nawet w innych miastach. Następnie zameldowałem w tym mieszkaniu syna, aby póżniej na nasz wspólny wniosek on wstapil w moje prawa. I tak sie stalo. A wiec niezbywalne ale darowalne?:)
kier_as
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez Darek » Pn, 22 paź 2007, 20:17

Spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu mieszkalnego jest niezbywalne, nie przechodzi na spadkobierców i nie podlega egzekucji. ;) Operacje, o których piszesz, oficjalnie z pewnością zostały przeprowadzone bardziej okrężną drogą, znaną z "Misia", Alternatywy 4" albo innych dzieł wychwalających socrealizm :)
Darek
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez kier_as » Pn, 22 paź 2007, 21:34

O ile sie orienyowalem, przechodzi na spadkobiercow ale tylko jesli sa zameldowani w tym mieszkaniu. Na szczesci wkrotce ten twor bedzie tylko historia
kier_as
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez osska » Pn, 22 paź 2007, 22:41

Skoro piszesz:
Potem był ślub i ok. 2 lata po ślubie wraz z byłym mężem wykupiliśmy to mieszkanie na własnośc od spółdzielni w 1997 roku, po umorzeniach za niewielkie wtedy dla nas pieniądze (ok. 7 tys).

to nie rozumiem dlaczego chcesz "wykolegować" współwłaściciela. ;)



Jest wręcz odwrotnie bo to on chce mnie wykolegowac.

Napisałam już, że do wspólnego podziału wchodzą jeszcze inne składniki, które on posiada czyli sklep, samochód , towar (tak się umówiliśmy, ze taki będzie podział).
I to on zaniża swoje wartości, a do towaru przyznaje się w tylko niewielkiej ilości ( jest na ryczałcie , osoby wtajemniczone chyba wiedzą o co tu chodzi ).
Nikt mi nie wmówi, ze to ja chcę wykolegowac, bo to on chce wyłudzic ode mnie ogromne pieniądze :(
Mam na to pozwolic???
osska
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez osska » Pn, 22 paź 2007, 22:51

Problem polega na tym, że to prawo (spółdzielcze lokatorskie) jest niezbywalne...


A co to znaczy, że niezbywalne ... ?
Chodzi o to że nie mozna sprzedac - to rozumiem, ale moja mama przepisała to mieszkanie na mnie. Czy to nie był "zbyt"
osska
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Postprzez osska » Śr, 24 paź 2007, 11:43

Proszę, piszcie co sądzicie na ten temat a właściwie bardziej interesuje mnie gdzie szukac rozwiązania tej sytuacji.

Czy do wspólnego podziału bieże się pod uwagę tylko wkład budowlany czy moze cos jeszcze typu udziały członkowskie lub jakieś inne wpłaty z innego tytułu?

Jeśli ktoś wie coś na ten temat to proszę o pomoc...

(już pomijam fakt że mój były oszukuje sąd czego z pewnością robic nie powinien ale robi bo nie ma żadnych skrupułów)
osska
 
Posty: 0
Dołączył(a): Cz, 1 sty 1970, 02:00

Następna strona

Powrót do Prawo Budowlane i Nieruchomości

 


  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Wyświetlone
    Ostatni post

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości