Witam,
opiszę tutaj sytuację, do której doprowadził mój tata. Zadzwonił do niego mężczyzna z informacją że "ktoś" zgłosił się do reprezentowanej przez niego firmy z dyspozycją rejestracji domeny. Oczywiście nazwa domeny odpowiadała nazwie domeny, którą posiada mój tata, tylko inna końcówka. Przekazano mu informację, że ma prawo do zablokowania tej domeny w cenie 500 zł na rok. Zaproponowano mu blokadę dwóch domen. Następnie poinformowano go, że rozmowa jest nagrywana i że słowo "TAK" oznacza zawarcie umowy. Mój tata jako że nie jest za bardzo zorientowany w sprawach internetu, dostał fałszywą informację, że ktoś w tym samym regionie chce założyć firmę o tym samym zakresie, zawarł umowę słowną.
Chwilę po zawarciu umowy, dostał umowę papierową plus faktury, okazuje się, że za odstąpienie od umowy jest kara, i zgodnie z umową trzeba płacić przez minimum 2 lata. Co ciekawe, umowa przyszła z Niemiec i domyślam się, że podlega niemieckiemu prawu. Podobno domeny faktycznie zostały zablokowane (czytaj:wykupione). Dla mnie to wszystko jest dziwne, bo to jest poleganie na niedoinformowaniu osób, do których się dzwoni. Musieli już mieć wykupione te domeny, bo w przeciwnym razie ja mogłabym sobie wejść i kupić przed nimi...
W związku z tym moje pytanie. Czy umowa słowna faktycznie jest wiążąca? Dodatkowo, moim zdaniem, było to wprowadzenie w błąd i podanie fałszywych informacji. Nagranie rozmowy posiada tylko "firma". Czy można coś z tym zrobić? Czy najprostszym rozwiązaniem jest zapłacenie i pamiętanie, żeby drugi raz nie dać się nabrać? Słyszał ktoś coś więcej o takich przypadkach? Można jakoś odstąpić od tej umowy? Jakie są szanse wygrania sporu w sądzie? I czy warto?
Znalazłam opis sytuacji, w której były wysyłane maile na ten temat: http://home.pl/dokumentacja/start/naduzycia. Jednak tutaj mamy do czynienia z telefoniczną rozmową i zawiązaniem umowy.
Z góry dziękuję za odpowiedzi,
iluzja