alimenty od rodziców
Napisane: Cz, 15 mar 2012, 09:12Witam 
Proszę doradźcie mi czy mam szanse na alimenty od rodziców. Mam 22 lat i studiuje dziennie, żeby dojechać na uczelnie potrzebuję bilet na pociąg. Nie pracuje ale szukam pracy, tylko że dojeżdżam z daleka i nie jest łatwo, a u mnie nie mogę bo mieszkam 2 km od "cywilizacji" - przez las trzeba iść. Rodzice oboje są na rencie tata ma 1200 zł a mama 800 zł wraz z nimi mieszka mój brat z żoną i dzieckiem. Odkąd się wprowadzili zaczęły się kłótnie, zostałam przetransportowana do rodziców w pokoju i moje rzeczy są pochowane na strychu w pudłach. Dostałam tylko półkę na ubrania i kosmetyki. Ostatnio tata powiedział mi że nie dostanę na bilet na pociąg bo to nie jest dla niego ważne i on obowiązku płacenia mi jak mam 22 lata nie ma. Wiem że powinien mi opłacać podstawowe potrzeby i według mnie bilet jest taką rzeczą. I że jak chce na bilet to żebym złożyła wniosek o alimenty. jak sąd zasądzi że ma płacić to będzie dawać mi na bilet. Ale z nim w ogól nie da się rozmawiać ciągle krzyczy i robi mi na złość. I dodał że jak złoże wniosek to on zrobi tak by 3 dni przed rozprawą pójść do szpitala by sprawa o alimenty była na inny dzień przełożona. Odkąd są te kłótnie praktycznie cały tydzień jestem u chłopaka i to on mnie utrzymuje, gdyż nie mam żadnych dochodów. Mam pytanie czy to że bywam tak często u chłopaka może komplikować w alimentach? I czy jakbym się wyprowadziła z domu to czy też by to komplikowało? Czy lepiej wyprowadzić się a rzeczy niektóre zostawić? Nie wiem co mam robić, a potrzebuje jakoś dojeżdżać na uczelnie bo nie chce zniszczyć sobie tych 2 lat które poświęciłam mojemu kierunkowi. Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam
Proszę doradźcie mi czy mam szanse na alimenty od rodziców. Mam 22 lat i studiuje dziennie, żeby dojechać na uczelnie potrzebuję bilet na pociąg. Nie pracuje ale szukam pracy, tylko że dojeżdżam z daleka i nie jest łatwo, a u mnie nie mogę bo mieszkam 2 km od "cywilizacji" - przez las trzeba iść. Rodzice oboje są na rencie tata ma 1200 zł a mama 800 zł wraz z nimi mieszka mój brat z żoną i dzieckiem. Odkąd się wprowadzili zaczęły się kłótnie, zostałam przetransportowana do rodziców w pokoju i moje rzeczy są pochowane na strychu w pudłach. Dostałam tylko półkę na ubrania i kosmetyki. Ostatnio tata powiedział mi że nie dostanę na bilet na pociąg bo to nie jest dla niego ważne i on obowiązku płacenia mi jak mam 22 lata nie ma. Wiem że powinien mi opłacać podstawowe potrzeby i według mnie bilet jest taką rzeczą. I że jak chce na bilet to żebym złożyła wniosek o alimenty. jak sąd zasądzi że ma płacić to będzie dawać mi na bilet. Ale z nim w ogól nie da się rozmawiać ciągle krzyczy i robi mi na złość. I dodał że jak złoże wniosek to on zrobi tak by 3 dni przed rozprawą pójść do szpitala by sprawa o alimenty była na inny dzień przełożona. Odkąd są te kłótnie praktycznie cały tydzień jestem u chłopaka i to on mnie utrzymuje, gdyż nie mam żadnych dochodów. Mam pytanie czy to że bywam tak często u chłopaka może komplikować w alimentach? I czy jakbym się wyprowadziła z domu to czy też by to komplikowało? Czy lepiej wyprowadzić się a rzeczy niektóre zostawić? Nie wiem co mam robić, a potrzebuje jakoś dojeżdżać na uczelnie bo nie chce zniszczyć sobie tych 2 lat które poświęciłam mojemu kierunkowi. Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam