Powiedzial tez ze oni sa od rozmow z obywatelami a od interwencji jest patrol interwencyjny.
To nie jest do końca prawda. W takie przewlekłe, długotrwałe konflikty powinien wkraczać dzielnicowy, bo on zna ich tlo (a przynajmniej powinien znać). Patrol interwencyjny może interweniować doraźnie, ale sprawy nie rozwiąże.
Ten jej maz dalej pije i awanturuja sie po nocach co nawet potwierdzila dzis sasiadka. Ale dzielnicowy powiedzial ze problem zostal "zalatwiony pozytywnie, sprawa jest zamknieta".
Na te niekonsekwencje możesz zwrócić uwagę sądowi w piśmie.
Dzielnicowy powiedzial jeszcze ze zna sasiadke dobrze, jest osoba prawdomowna i nie przeklina. W tym wywiadzie srodowiskowym tez sasiedzi powiedzieli ze jest kulturalna i nie przeklina. Swiadkowie powolani przez sasiadke i ona sama zgodnie twierdza ze jednak przeklina i to bardzo czesto. Ale ok, dzielnicowy nie mial tego w papierkach wiec na pewno nie przeklina, to tylko sie mi i oskarzonej wydaje...
Jak wyżej. Staraj się podważyć wiarygodność tego, co powiedział dzielnicowy, ale konkretnie: przytaczając odmienne zeznania innych świadków w sprawie (z zaznaczeniem numeru karty z akt sadowych).
Prosilam o zaprotokolowanie tego co powiedzial dzielnicowy, ze jak ludzie slysza "sad" to nic nie chca mowic i to ze "gdyby oni kazde zgloszenie odnotowywali to utoneliby w papierach".
Dobrze.
Sedzina zapytala sie dzielnicowego czy jak robil ten wywiad srodowiskowy, to ktos z sasiadow twierdzil ze NIBY halasuje i jesli tak to w jaki sposob. Utkwilo mi w glowie to slowko "niby"- czy to moze oznaczac ze sedzina wewnetrznie uwaza ze to wymysly i sie jej tak wyrwalo, czy dorabiam sobie ideologie??
To się okaże, na razie nie wyciągaj z pojedynczych słów zbyt daleko idących wniosków.
Potem sedzina analizowala jeszcze raz kwestie nagrania, pytala sie mnie czym czuje sie obrazona w tym nagraniu. Bo slychac jak sasiadka mowi "k..a mac" a nie "t k..o". Powiedzialam ze kierowala te slowa do mnie, dlatego czuje sie tym obrazona. Ze powiedziala ze sprowadzam alfonsow co nie jest prawda i obraza mnie to poniewaz zarabiam na zycie w inny sposob. No i ze zgodnie z def. slownika polskiego "alfons" jest utrzymankiem prostytutki.
Sedzina zapytala sasiadki czy mowiac te slowa, chciala mnie obrazic. Stwierdzila ze nie, ze chodzilo jej tylko o halasy. I ze ona czesciej mowi "gach" a nie luj. Sedzina zapytala tez czy sasiadka mowiac te slowa miala swiadomosc ze moga byc obrazliwe. Sasiadka przyznala ze tak. Zaczela tez od razu mowic ze chodzilo jej o halasy ze zostala przeze mnie sprowokowana i powiedziala to w nerwach. Poprosilam zeby zaprotokolowac to iz "powiedziala to w nerwach".
Per saldo - dobrze. Sąsiadka zaczyna się bronić...
Ostatni watek- sasiadka twierdzi ze zostala sprowokowana poniewaz to ja pierwsza sie do niej odezwalam. Tak samo zeznala na pierwzej rozprawie. Ze powiedzialam do niej "co sie gapisz". Powiedzialam sedzinie ze dyktafon wlaczylam w domu wiec gdybym powiedziala takie slowa, byloby to nagrane. Sasiadka upierala sie ze ja odezwalam sie pierwsza wiec powiedzialam ze nie jest to prawda i ze mozna zbadac nagranie, czy ktos przy nim manipulowal, np. wylaczyl lub wyciszyl podczas nagrywania. I ze poniose koszty. No to sasiadka juz nic nie powiedziala.
Możesz wnieść o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego w celu potwierdzenia prawdziwości nagrania. Jeśli dobrze pamiętam, biegli potwierdzili autentyczność nagrania, ktorym Michnik pogrążył Rywina...