Witam!
Mam taki problem:
Do sierpnia 2003 pracowałem w pewnej firmie, bez pisemnej umowy o pracę (najpierw okres próbny, potem ponad pół roku nic). Na moje prośby o chociażby określenie się pracodawcy ile jeszcze zamierza mnie trzymać, zbywano mnie w sposób mniej lub bardziej uprzejmy. Kiedy zapowiedziałem że sobie idę do innej firmy, usłyszałem, że nie mogę odejść dopóki nie zostanie zatrudniony i przeszkolony nowy pracownik.W innym wypadku "spierdoli" mi tak świadectwo pracy, że już "nigdy nie będę pracował". A co z umową? "Zastanowię się". odszedłem, dostałem świadectwo (dyscyplinarka),nasłałem PIP, złozyłem pozew do sądu pracy (mam nieprawomocny wyrok korzystny dla mnie, mam opinię pipu potwierdzającą moje zarzuty).
Od jakiegoś czasu złośliwy nerwodawca uprzyjemnia mi życie różnymi pisemkami:
1.nierozliczenie się z pracy którą mi rzekomo zlecono i za które to nie rozliczenie się pracodawca domaga się kasy (dużo-5kPLN) w związku z "kosztami jakie poniósł z związku z zakończeniem zaczętej przez mnie pracy"-praca ta była zlecona innej osobie,ja tylko tej osobie pomagałem,
2. pisemko-zapytanie:dlaczego poblokowałem pliki firmy i dlaczego zamieniełem system operacyjny na komputerze - nie będę komentował bo to bzdury,które w przypadku próby udowodnienia mi-zostają od razu obalone.
W tej chwili toczy się postępowanie przed sądem pracy-mam wyrok czekam tylko na uprawomocnienie się,a pracodawca skutecznie ten moment odwleka różnymi sprzeciwami, wnioskami itp,które to sąd odrzuca po kolei.
Co powinienem zrobić aby ostatecznie zamknąć sprawę?Czy oprócz czekanie na uprawomocnienie się wyroku mogę jeszcze coś zrobić?Pisuję systematycznie do PIPu,bo pracodawca do tej pory nie wypełnił jej zaleceń,ale czy coś jeszcze mogę robić?Nie odpisuję w ogóle na pisemka, bo to nie ma sensu i szkoda mi nerwów.
Proszę o pomoc i pozdrawiam.