Witam, bardzo proszę o pomoc w mojej sprawie. Mój problem dotyczy wymiany dachu. Od lutego jestem właścicielką mieszkania na poddaszu, bloku należącego do wspólnoty mieszkaniowej. W lutym i w marcu odbyło się spotkanie wspólnoty, na którym została podjęta decyzja o wymianie dachu. Nie ma w tym nic dziwnego poza tym, że nikt mnie, nowej lokatorki o tym nie poinformował. Tylko jeden z sasiadów w kwietniu zapytał czy chcę wymienić okna, bo w czerwcu bedzie remont, razem sprawdziliśmy czy okna są do wymiany, ale wszystko było z nimi w porzadku, dlatego nie zajmowałam się tym dłużej. Minął czerwiec, remontu nie było, aż tu nagle 28 lipca wracam o godz. 16.00 z pracy, wchodzę do domu i widzę ... wszystkie okna w moim domu wyciagniete i rzucone gdzieś na chodniku przed blokiem. Oczywiście nikt nie zwrócił uwagi na to, że mieszkanie od 8 rano do 16 było puste, a w nim laptopy, pieniążki itd. Wieczorem panowie okna "wstawili". Następnego dnia po powrocie z pracy, jedno z okien przestało się zamykać, poprosilam panow o naprawę, ale dopiero dzień poźniej, kiedy w nocy przyszła burza i zalało mi mieszkanie zorientowałam się, że wstawili mi nie moje, dużo gorsze okno. A jestem pewna,że nie moje bo w moim były rolety. Na dzień dzisiejszy sprawa ma się tak, że okna są do wymiany (koszt ponad 6 tys), juz zamówione, jednej rolety w ogole nie ma (koszt jednej ok 150zł), druga roleta zniszczona, na ścianie jest około 16 odprysków od młotka i śrub, po ulewie są zacieki na ścianach przy oknach, oraz po wyszarpywaniu okien jest ściana brudna i podrapana. Nie stac mnie teraz na adwokata, a na bezpłatną wizytę umówiona jestem dopiero na 21 sierpnia. Nie wiem do kogo mam się zwrócić z tą sprawą, panowie którzy remontują dach twierdzą, że takie uszkodzenia są normalne i sama muszę sobie to odremontować, oraz odsyłają do administracji budynku, administracja też nie chcę wziąć za to odpowiedzialności i odsyła do zarządcy, który miał obowiązek mnie o wszystkim poinformować, natomiast zarządca do tej pory nie przyszedł do mnie a mieszka klatkę obok, jedynie zadzwonił twierdząc, ze mu przykro. Jak rozwiązać tą sprawę i kto ponosi tu winę, oraz czy warto przenosić sprawę na drogę sądową i jaką mam szansę ją wygrać?? Proszę o pomoc
:-(