Przedstawiona przeze mnie wcześniej sytuacja uległa jednak radykalnej zmianie i dlatego pozwalam sobie wrócić do tematu.
Obecnie matka małoletniego dowiedziała się o szczegółach całej sprawy (i to zupełnie przypadkowo, a nie od ubezpieczyciela bądź sędziny).
W połowie czerwca br. ubezpieczyciel zwrócił się do Sądu Rodzinnego z wnioskiem o wyrażenie zgody na założenie książeczki oszczędnościowej, na którą przeleje zadośćuczynienie przyznane poszkodowanemu małoletniemu. W uzasadnieniu wniosku napisano między innymi, że z informacji przekazanych przez ojca dziecka (a trzeba zaznaczyć, że rodzice nie są małżeństwem i nigdy razem nie mieszkali, dziecko zawsze zamieszkiwało z matką) wynika, iż aktualnie nie można ustalić miejsca pobytu matki i że jeździ ona do syna do szpitala będąc pod wpływem alkoholu. Tego samego dnia kiedy do sądu wpłynął wniosek od ubezpieczyciela, matka dziecka rozmawiała z sędziną, która miała go rozpatrzyć. Sędzina oświadczyła jej wówczas, że nie widzi podstaw do założenia książeczki oszczędnościowe i że zadośćuczynienie ma być wypłacone do rąk matki małoletniego. Następnego dnia sędzina, kiedy ponownie spotkała się z matką poszkodowanego małoletniego, stwierdziła że zmieniła zdanie i ubezpieczyciel ma przelać pieniądze na książeczkę oszczędnościową. Swojej decyzji nie chciała umotywować matce dziecka. Kiedy ta zaczęła dopytywać się czy dostanie postanowienie sądu w tej sprawie sędzina krótko odpowiedziała: Ja w tej sprawie nie będę z Panią o niczym rozmawiać. Moja decyzja jest ostateczna.
Dopiero w tym tygodniu matka poszkodowanego małoletniego dowiedziała się, że sędzina nie dokonała żadnych sprawdzeń po wpłynięciu wniosku od ubezpieczyciela i nie przeprowadziła rozprawy. Swoją decyzję o założeniu książeczki oszczędnościowej przekazała ubezpieczycielowi jedynie w formie zwykłego pisma (bez jakiegokolwiek tytułu). Na podstawie takiego pisma ubezpieczyciel założył książeczkę oszczędnościową i przelał na nią zadośćuczynienie (i nadal przetrzymuje u siebie książeczkę).
W przedmiotowej sprawie mam kilka pytań:
1. Czy postępowanie sędziny było prawidłowe?
2. Czy sędzina w tej sytuacji miała prawo wydać decyzję bez przeprowadzenia rozprawy i poczynienia stosownych ustaleń?
3. Czy sędzina miała prawo przyjąć jedynie argumentację ubezpieczyciela bez dokonania ustaleń co ma do powiedzenia w tej sprawie matka małoletniego?
4. Jak w tej sprawie można ubiegać się o zmianę decyzji sądu?
5. Czy na podstawie tak wydanej decyzji ubezpieczyciel miał prawo przelać zadośćuczynienie na założoną przez siebie książeczkę oszczędnościową?
6. Kto powinien przechowywać tak założoną książeczkę oszczędnościową?
7. Czy wydatki z książeczki powinny być dokumentowane dla sądu, czy wystarczy oświadczenie matki na co wydała pieniądze?
Pozdrawiam Irek M